19 sierpnia
2014
Marcin Gerwin

Głosowanie na aktywistów miejskich w jesiennych wyborach samorządowych to ryzykowna sprawa. Pomyślmy tylko. Gdyby tacy aktywiści wygrali wybory na przykład w Gdyni, to czy zainwestowaliby dziesiątki milionów złotych w budowę lotniska, jak zrobił to prezydent Wojciech Szczurek? Każdy przecież wie, że jak jest miasto, to musi być i lotnisko. Miasto musi się rozwijać. Postęp się to nazywa. Mieszkańcy Gdyni nie pojadą przecież kawałek dalej do Gdańska, żeby wsiąść do samolotu na lotnisku, które dopiero co zostało rozbudowane. No, ludzie, żyjemy w XXI wieku, więc własne lotnisko musi być. Najlepiej duże. Porządne.

A taki aktywista miejski mógłby zacząć się zastanawiać. Mógłby rozsiewać wątpliwości, czy lotnisko w Gdyni jest w ogóle potrzebne. Mógłby zacząć zadawać pytania, czy nie lepiej przeznaczyć te środki na sprawny transport publiczny i opowiadać coś tam o rowerach, że niby Kopenhaga i Amsterdam. Ale my tu żadna Kopenhaga nie jesteśmy. I co taki aktywista w ogóle wie o budżecie miasta? Wojciech Szczurek, ten to się zna. Jak machnie milionami, to i lotnisko w polu postawi. Fachowiec prawdziwy. A jak Unia Europejska mówi, żeby oddać ponad 91 milionów zł dotacji, to przecież wszyscy widzą, że ta Unia to o niczym nie ma pojęcia. To nic, że lotnisko w Gdyni ogłosiło upadłość, zanim jeszcze rozpoczęło działalność. Miasto jest liderem rankingów, więc wszystko jest super. Mucha nie siada.

Cały tekst w Dzienniku Opinii.


Komentarz