31 stycznia
2013
Marcin Gerwin

Zdjęcie: neotint/Flickr.

Budżet obywatelski staje się coraz bardziej popularny i wprowadzany jest w kolejnych miastach w Polsce - ostatnio są to Tarnów, Dąbrowa Górnicza i Chorzów. Z jednej strony to świetna wiadomość, gdyż o to właśnie chodzi w promowaniu demokracji partycypacyjnej. Z drugiej jednak strony, gdy czyta się relacje, takie jak te z Gorzowa Wielkopolskiego czy z Płocka, to widać, że coś tu jest nie tak. Zdjęcia prezydenta Płocka na wygodnym fotelu, z grupą mieszkańców siedzącą naprzeciw niego na zwykłych krzesłach, naprawdę nie robią dobrego wrażenia. Nie tak powinna wyglądać partycypacja. Ponadto pomysł, by „grono mędrców” wybierało 10 projektów, które mają zostać poddane pod głosowanie (zamiast poddać pod głosowanie wszystkie zgłoszone projekty), jest całkowicie nie do przyjęcia. Wiele do życzenia pozostawiają także inicjatywy w dwóch dzielnicach Gdańska - na Zaspie i w Nowym Porcie, gdzie mieszkańcom przedstawiono gotowe propozycje wydatków, jak remont chodnika czy zakup sprzętu do „siłowni pod chmurką”, nie zapewniając możliwości zgłoszenia swoich własnych pomysłów. A nie o to w budżecie obywatelskim chodzi - podstawowym założeniem jest przecież pełen udział mieszkańców. W tej sytuacji przydatne będzie określenie standardów, które będą określały, co jest budżetem obywatelskim, a co nie.

W mojej opinii, budżet obywatelski to proces decydowania przez mieszkańców o wydatkach z budżetu gminy lub dzielnicy miasta. Dopuściłbym również używanie tego określenia w odniesieniu do ustalania wydatków z budżetu instytucji publicznych - szkół czy domów kultury. Wątpliwości miałbym natomiast w przypadku pieniędzy prywatnych, na przykład dużej firmy, która zaprasza mieszkańców do ustalenia, na co wydać pewną kwotę na cele społeczne. A co do standardów minimum, które powinien spełniać budżet obywatelski, proponowałbym następujące kryteria:

1. Mieszkańcy mają możliwość zgłaszania propozycji wydatków.
Jest to absolutne minimum, aby można było uznać, że mieszkańcy są włączeni w ustalanie wydatków z budżetu.

2. Pula środków wyodrębnionych na budżet obywatelski jest jednoznacznie określona.
Chodzi o to, aby to mieszkańcy decydowali o wydatkach, a nie radni czy prezydent - zwiększając lub zmniejszając pulę środków wedle własnego uznania.

3. Projekty są, o ile jest to możliwe, precyzyjnie wycenione.
Jeżeli nie są, wówczas jest to niepoważne traktowanie mieszkańców i taka inicjatywa nie powinna być określana jako budżet obywatelski.

4. Organizowane są debaty publiczne.
Aspekt społeczny w budżecie obywatelskim ma podstawowe znaczenie. Celem jest nie tylko ustalanie kwestii finansowych, lecz również budowanie więzi społecznych. Aby było to możliwe, mieszkańcy muszą mieć okazję, by się spotykać, nawiązywać przyjaźnie i rozmawiać o sprawach swoich społeczności.

5. Projekty zgłoszone przez mieszkańców nie są odrzucane przez urzędników lub radnych z powodów merytorycznych, a jedynie z przyczyn formalno-prawnych.
Znów - chodzi o to, aby o wydatkach decydowali mieszkańcy. Rolą urzędników lub radnych jest natomiast sprawdzenie, czy zgłoszone projekty są zgodne z prawem.

6. O wyborze projektów decydują mieszkańcy.
Konsultacje, w ramach których mieszkańcy mogą zgłaszać propozycje wydatków, a decyzje o ich realizacji podejmują prezydent i radni, to nie jest budżet obywatelski.

7. W głosowaniu mogą wziąć udział wyłącznie uprawnieni do tego mieszkańcy.
Jeżeli nie został zapewniony żaden mechanizm, który pozwala na sprawdzenie, czy w głosowaniu biorą udział wyłącznie mieszkańcy danego miasta czy dzielnicy (czego przykładem jest sonda internetowa, w której mogą wziąć udział wszyscy), wówczas nie można uznać wyniku głosowania za wiarygodny, a to podważa sensowność całego procesu.

8. Projekty wybrane przez mieszkańców są realizowane.
Jeżeli projekty, które wybrali mieszkańcy, nie są potem realizowane, wówczas jest to jedynie zabawa w głosowanie, a nie budżet obywatelski. Decyzja mieszkańców musi być wiążąca i mieć moc sprawczą, nawet wówczas, gdy wybrane przez mieszkańców projekty nie podobają się prezydentowi miasta lub radnym.

W związku z tym, że są to jedynie standardy minimum, budżet obywatelski, który będzie spełniał wyłącznie powyższe kryteria, będzie nieco biedny. Niemniej jednak, w mojej ocenie, będzie można go uznać za budżet obywatelski. Jeżeli jednak zależy nam na prawdziwej partycypacji, wówczas warto go usprawnić elementami dobrej praktyki, która może wyglądać tak:

  • Mieszkańcy są włączeni w ustalanie zasad budżetu obywatelskiego.
  • Informacja o budżecie obywatelskim trafia do wszystkich gospodarstw domowych.
  • Zorganizowane jest wsparcie dla mieszkańców przy opracowywaniu projektów.
  • Sposób głosowania pozwala mieszkańcom nie tylko wybrać najlepsze projekty, lecz również odrzucić projekty niepożądane.
  • Mieszkańcy mogą obserwować liczenie głosów.
  • Mieszkańcy mają możliwość monitorowania realizacji wybranych przez siebie projektów.
  • Doświadczenia z każdego roku są analizowane, by usprawnić procedurę w roku następnym.

Jeszcze parę słów odnośnie tego, dlaczego nie napisałem, że budżet obywatelski musi być cykliczny, na co wskazują niektóre osoby, zajmujące się tematem. Choć jak najbardziej zgadzam się z tym, że budżet obywatelski powinien być organizowany co roku i stać się naturalną częścią podejmowania decyzji w sprawach wydatków miast czy dzielnic, to mam wątpliwości, czy jego cykliczność powinna być uznawana za kryterium minimum. Jeżeli bowiem w danym mieście zostanie zorganizowany budżet obywatelski, który będzie świetny od strony partycypacyjnej, w który włączy się znaczna część mieszkańców, zostaną opracowane i zrealizowane rewelacyjne projekty, a w następnych wyborach zmieni się prezydent i rada miasta i nie będą go chcieli kontynuować, to czy wówczas trzeba będzie to wszystko przekreślić i przesłać mieszkańcom informację, że to jednak nie był budżet obywatelski? Druga kwestia - co dokładnie oznacza cykliczność? Ile razy trzeba zorganizować budżet obywatelski, żeby móc powiedzieć, że jest to robione cyklicznie? Dwa razy, trzy razy, cztery? Są przecież miasta na świecie, w których po pewnym czasie zaprzestano budżetu obywatelskiego. Co w takich przypadkach? W mojej ocenie, jeżeli w danym mieście została przeprowadzona procedura zgodnie z powyższymi zasadami i projekty wybrane przez mieszkańców zostały zrealizowane, a z jakiś przyczyn odbyło się to tylko raz, wówczas możemy mówić o budżecie obywatelskim.

Zobacz także:

  • Ile partycypacji w budżecie obywatelskim? - Borys Martela, Partycypacja Obywatelska
  • Transnational Models of Citizen Participation: The Case of Participatory Budgeting - Yves Sintomer, Carsten Herzberg, Anja Röcke, Giovanni Allegretti, Journal of Public Deliberation, t. 2, 2012

Komentarz