1 marca
2009
Marcin Gerwin

Zdjęcie: Szymon Kochanowski.

W sobotę, w urzędzie miasta w Sopocie odbyło się spotkanie z prof. Grzegorzem Kołodko, który promował swoją nową książkę “Wędrujący świat”. Na pytanie o kraje, które odniosły w ostatnich czasach sukces, odparł: “Chiny”. Chiny? Czy zmiany w Chinach możemy uznać za sukces? Czym właściwie jest sukces rozwoju kraju? Bez wątpienia wprowadzenie w Chinach wolnorynkowego systemu gospodarczego, w miejsce gospodarki planowanej, przyniosło bardzo szybki wzrost produkcji i ilości usług. Z błyskawiczną prędkością powstały setki drapaczy chmur, fabryki, wzrósł eksport, na drogach pojawiły się tysiące nowych samochodów, a powietrze w miastach… zostało zasnute smogiem. Wielu Chińczyków w miastach na wybrzeżu zdobyło wielkie fortuny, a wpływy do budżetu państwa znacznie wzrosły, dzięki czemu władze Chin mogły zacząć wyposażać swoją armię i policję w nowoczesny sprzęt i tworzyć potęgę militarną. W planach jest m.in. budowa lotniskowca, który pozwoli Chinom na szybkie przerzucanie swoich sił w inne rejony świata.

Zdjęcie: Open Democracy.

Prof. Kołodko jest jednym z niewielu ekonomistów w Polsce, którzy rozumieją, że podstawą gospodarki są zasoby naturalne. Na wczorajszym spotkaniu podkreślał, że ich obecny poziom wykorzystania przekracza możliwości naszej planety oraz że jest całkowicie niemożliwe, by wszyscy ludzie na świecie konsumowali tak samo dużo jak Amerykanie, bo potrzebowalibyśmy co najmniej trzech dodatkowych planet. Zwracał także uwagę na to, że o rozwoju należy myśleć w perspektywie długookresowej i jako przykład rozsądnej polityki podawał m.in. Norwegię, gdzie utworzono specjalny fundusz dla przyszłych pokoleń, z którego nie wolno korzystać współczesnym rządom.

Zdjęcie: Open Democracy.

Otóż to. Czy wzrost gospodarczy w Chinach i miasta pełne wieżowców to jest coś co da się utrzymać w przyszłości czy też niczym Angkor Wat w Kambodży zostaną porośnięte lianami i wyludnione będą świecić pustką? Sytuacja gospodarcza w Chinach jest dziś w znacznej mierze uzależniona od eksportu, a mniejszy popyt na produkty z chińskich fabryk już spowodował setki tysięcy zwolnień pracowników i mniejsze wpływu do budżetu. Chiny budowały nową gospodarkę nie licząc się z kosztami społecznymi i środowiskowymi. Zniszczeniu uległy gleby uprawne, drobni rolnicy stracili źródło utrzymania, zaczęły wysychać rzeki. Żółta Rzeka przez część roku w ogóle nie dopływa do ujścia. Wycinanie drzew z kolei spowodowało katastrofalne powodzie. Jednym z powodów, dla którego władze Chin nie chcą oddać Tybetu, jest właśnie dostęp do wody. Planowane jest przekierowanie wody z rzek w Tybecie do Żółtej Rzeki.

Zdjęcie: Open Democracy.

Druga kwestia to: kto właściwie skorzystał na tym wzroście gospodarczym? Właściciele firm i władze partii na pewno, ale pracownicy w fabrykach, rolnicy? Czy ktoś z nas chciałby pracować 10-12 godzin dziennie, także w weekendy, za kilkaset złotych miesięcznie i to bez dostępu do publicznej opieki zdrowotnej? To nie jest przypadek, że praca w Chinach jest tania. Wiele ze standardów pracy, które są normą w Polsce, tam po prostu pominięto. Co na temat wzrostu PKB w Chinach myślą mniejszości etniczne? Jak bardzo poprawiło się życie Tybetańczyków? Jaką korzyść z wieżowców w Szanghaju mają mieszkańcy wsi w odległych prowincjach na północnym wschodzie kraju?

Prof. Kołodko wspominał kiedyś w wywiadzie radiowym, że krajem, którego mieszkańcy cieszą się najlepszą jakością życia jest Dania. Jakoś jednak współczesne Chiny Danii nie przypominają. Mówiąc o sukcesie kraju nie można odnosić się jedynie do poprawy sytuacji materialnej części mieszkańców. Jeżeli uznamy za sukces dobrą jakość życia nie sposób także zapomnieć o podstawowych wolnościach ludzi, o prawie do własnego zdania, wolności wypowiedzi, o możliwości decydowania o własnym życiu. A tego w Chinach ciągle brakuje, nawet jeżeli powstają wciąż nowe stadiony i biurowce.

Zdjęcie: Szymon Kochanowski.

Bloki w Chinach i replika wieży Eiffla. Zdjęcie: jurvetson.


Komentarz

Subskrybuj komentarze do tego wpisu